W Kościele teoria to jedna, a praktyka jest rzeczywista, zupełnie inna - i z niej taka instytucja ma być rozliczana.
Nie rozliczamy z zamiarów, wyznaczonych celów, ale z realizacji. Hierarchowie wszak znają powiedzenie: piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami.
Tak jest wybrukowany Kościół, który jest piekłem.
A tym piekłem dla Kościoła jest celibat księży. Jak to normalni ludzie, księża nie chcą żyć w piekle, więc sobie jakoś radzą z celibatem.
Najczęściej wiążąc się z jakąś kobietą bez węzłów małżeńskich, żyją na kocią łapę.
Są także tacy, u których ekspresja seksualna uległa zwichrowaniu i wówczas mamy do czynienia z pedofilią.
Z tego jest rozliczany Kościół i ten rachunek sumienia, który za księży robią media, naukowcy i zwykli ludzie, wypada fatalnie, by nie rzec: księża żyją w ciężkim grzechu, w rynsztoku.
Badania nad seksualnością kleru prowadzi poznański socjolog prof. Józef Baniak. Wypadają one sensacyjne, by nie powiedzieć: Kościół się kompromituje.
60% kleru pozostaje (lub pozostawało) w związkach z kobietami, a z tego 12-15% ma dzieci.
Tendencja jest wzrastająca. Młodzi księża wypracowują nową strategię, bo szybko się przekonują, że można deklarować celibat, a faktycznie w nim nie pozostawać.
Przyrodzenie nie trzeba zawiązywać na supełek. Można je używać.
Wiedzą o tym biskupi, nic sobie z tego nie robią, milczą i kombinują. Jak jest sytuacja podbramkowa, przerzucają księdza-delikwenta na inna parafię, gdzie są przecież nowe parafianki, nowy towar. Ciekawe, kto płaci alimenty?
Wiadomo, państwo. Kościół to największy dzieciorób w kraju bez zobowiązań. Instytucja do robienia dzieci, bez odpowiedzialności rodzicielskiej, bez miłości ojcowskiej.
Bardzo często dzieci Kościoła wychowuje ulica, domy dziecka. W ten sposób Kościół poszerza margines społeczny.
Ilu z tych księży jest pedofilami? Trudno wyliczyć, bo w badaniach żaden się nie przyzna, grozi za to paragraf i kraty.
Personel Kościoła to społeczny zakalec, produkuje niepożądane zachowania społeczne. Polski Kościół, nasz rynsztok powszedni.