poniedziałek, 25 marca 2013

Indoktrynacja PiS patriotyzmem



W partii Jarosława Kaczyńskiego panuje jedna formuła intelektualna: jak najmniej oleju w głowie. I takimi są posłowie tej partii.

Nie bardzo lubię tak pisać o kobietach, jednak posłanka PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk popisała się brakiem oleum (jak mawiał Zagłoba) w głowie.

Sucho ma białogłowa, ale zasiada w ławach przy Wiejskiej. Napisało biedactwo do szefowej MEN Krystyny Szumilas, by "każdy tydzień nauki w szkole zaczynać od recytowania hymny państwowego".

Dlaczego nie napisała, aby śpiewać? Bo hymn jest śpiewem. Może dlatego, że Kaczyński fałszuje nie tylko hymn, ale wszystko, co polskie.

To świadczy o posłance, że nie jest pewna swego patriotyzmu.

To świadczy, że o pedagogice nic nie wie.

To świadczy, że nie zna polskiej tradycji i kultury. Jestem pewien, że przepytując ją z podstaw polskiej literatury, białogłowa z PiS nie zdałaby matury. Jak to w partii Kaczyńskiego, białe im się myli z czarnym poezja ks. Twardowskiego z Herbertem (słynna pomyłka nieżyjącego Lecha K.), Gombrowicza w ogóle nie znają.

Więc wymyślili indoktrynację patriotyzmem, gdyż sami nie są pewni wartości patriotycznych (paradoks Freuda), a knut Kaczyńskiego pozostawił w ich psychice trwałe urazy. PiS - partia domorosłych sowietów znająca tylko jedną zasadę: indoktrynować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz